Ja zwykle spotykam się z rodziną i po odpakowaniu wszystkich rzeczy siadamy i szukamy tematów do rozmowy (śpiewanie kolend jest przecież zbyt zawstydzające). Tym razem dziadkowie prowadzili jakże interesującą konwersację o zdrowiu. Jedenk z nich opowiadał jak po radioterapi (czy czymś takim) nie mógł zbyt blisko zbliżać się do nikogo. Podszedł w tedy do kogoś w autobusie i powiedział, że ma mu zejść z miejsca, bo inaczej napromieniuje się od niego i umrze. HAHAHAHAHA - to nie było śmieszne. Czasem mam dość takich spotkań rodzinnych, ale bardzo to lubię. Można pośmiać się ze zwariowanej rodzinki.
/Kluszeczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz